sobota, 7 czerwca 2014

Cz I

Siedziała w stacji. Za tydzień Piotr miał zakończyć rehablitację, co oznaczało, że znowu będą stanowili zawodowy team. Cieszyła się, nawet nie wiedziała, że może tęsknić za wkurzającym Strzeleckim. Po tym wypadku czuła coś w rodzaju...bezsensownego poczucia winy. Wiedziała, że na miejscu osoby trzeciej powiedziałaby sobie, że niczym nie zawiniła, ale przecież poza ranną ręką wyszła z tego właściwie bez szwanku. Wiktor był sparaliżowany, ale się trzymał, albo sprawiał takie pozory. Myślano, że zapadnie  w śpiączkę, gdyż były problemy z wybudzeniem go, ale to się udało. Teraz najczęściej jeździła z Adamem w zespole podstawowym, tak było i tym razem. Nie pracowało im się źle, jej kolega nawet dobrze, choć w trochę innym stylu niż Piotr prowadził, chociaż kursu na pojazd uprzywilejowany nie zdał od razu, a za drugim podejściem.
- Hej - nawet nie zauważyła, kiedy w dżinsach i koszulce polo wszedł Wszołek.
- Hej, przebieraj się, bo zaraz zaczynamy - powiedziała lekko zirytowanym głosem.
- Ok, ok - odparł ratownik, który ze zrezygnowaniem pomyślał „Hormony!“ Udał się do przebieralni. Po chwili w uniformie wyszedł i zobaczył, że powrócił jeden z zespołów. Chudy i blady okularnik, Marcin, a także szczupły, obdarzony ciemną cerą i umięśnionym ciałem Michał grali w piłkarzyki. Przywitał się z chłopakami i podszedł do Kubickiej.
- Kto dziś sprawdza karetkę? - zapytał
- Razem? - odpowiedziała już bardziej przyjaznym tonem. Kiwnął głową i ruszył pierwszy. Dziewczyna zgarnęła i wzięła pod pachę niebieską teczkę z kartami wyjazdowymi i poszła za nim. Pojazd był w stanie gotowym do użycia, więc mieli wracać by napić się kawy, ale nie było im to dane. Przed samą stacją z radiostacji rozległ się głos.
- 21p zgłoś się -
- 21p, zgłaszam się -
- Atak epilepsji na przystanku przy ulicy Parkowej, obok domu 4. Drgawki ponoć ustały, osoby postronne zabezpieczyły głowę i wezwali pogotowie, jest oddech. - gdy dyspozytorka mówiła Martyna pobiegła do środka po pisemne zawiadomienie o wezwaniu. Wróciła i na sygnale dojechali na miejsce. Wyskoczyli z karetki, Martyna chwyciła plecak ze sprzętem, a młody mężczyzna leżał zdezorientowany na trawie. Wkoło było sporo gapiów.
- Wiedzą państwo co to za człowiek? - zapytał Adam, ale ludzie odpowiedzieli, że nie mieszka w pobliżu i go nie znają. On był jeszcze zbyt nieświadomy by udzielić jakiejkolweik informacji, wstał i chciał gdzieś iść. Dwoje ratowników chwyciło go pod ramiona i poprowadziło do karetki, gdyż i tak trzeba było go zabrać, a na dworze było dużo ludzi i zimno, co nie sprzyjało badaniu czegokolwiek. W pojeździe obejrzyli głowę mężczyzny, na której nie zauważyli niczego niepokojącego, oraz zmierzyli cukier, ciśnienie, saturację i podpięli EKG. Poza lekko podwyższonym ciśnieniem nie  zauważyli nic niepokojącego toteż przez łączność radiową przekazali informację o dobrym stanie chorego i ruszyli do szpitala. Pacjent zaczął być niespokojny, więc Martyna zdecydowała się założyć mu wkłucie i podać Relanium. Zdali go na SOR. Do końca dyżuru interweniowali jeszcze 5-krotnie, z czego trzy wezwania były do bólu brzucha (w jednym zgłaszający podał niepoprawne informacje, aby dyspozytor wysłał karetkę), raz w sprawie zasłabnięcia i mieli jeden transport z przychodni.


Po dyżurze postanowili przejść się na piwo. W ich ulubionym pubie był też Piotr, który bajerował barmankę - szczupłą, długonogą blondi.
- mówię ci i wtedy przerzuciłem go przez lewe ramię wygrywając walkę - powiedział kobiecie, która była pod widocznym wrażeniem.
- Siadasz z nami, czy dziś też jesteś bojowo nastawiony - zapytał niewinnie Adam, jakby nie wiedział, że jego kumpel buja.
- Bye maleńka - rzekł i udał się z nimi lawirując między stolikami w zadymionym wnętrzu.
- Kto stawia piwo? -
- Może ja, bo znowu zastosujesz ten legendarny chwyt - powiedziała Martyna i poszła złożyć zamówienie, a po chwili wróciła z trzema kuflami.
- No legendarny to on jest, nikt nie widział, żebyś go kiedykolwiek stosował - stwierdził zupełnie poważnie Adam, a cała trójka wybuchnęła śmiechem.
- Ty, a cię Baśka za piwo nie opierniczy? -
- Mamy kryzys, śpi u swojej mamy - westchnął
- Uuuu, a ty nie masz ochoty na wizyty u teściowej? - zapytał z ironicznym uśmiechem Strzelecki
- Myślałem, żeby tam jechać z bukietem róż, ale nie wiem. A ty co sądzisz, jesteś kobietą? - zapytał Martyny, która wzniosła oczy do góry i zrobiła minę jakby miała tłumaczyć średnio ogarniętemu człowieczkowi coś co jest oczywiste.
- Przereklamowane - powiedziała i zaczęła szeptać mu coś na ucho.

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie napisane! Bardzo miło i szybko się czyta. Czekam na kolejną część :) Głowie został mi fragment "Hormony [..]" nie wiem czemu :D Pisz dalej bo wychodzi Ci to! Ponownie pozdrawiam!

    Zapraszam na blog o muzyce: http://poetyckie-przemyslenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra,hiper,super mega ekstraryczne XD no po prostu....BĄBA szybko neeeeeeextttttt

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Będziesz pisać dalej? Pisz! Bo super się to czyta! Kontynuuj to prosimy! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny ? Bo super sie czyta :D Proszę napisz następny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie kiedyś następny ??? Proszę napisz następny bo bardzo ciekawie i fajnie się zapowiada wiec czekam z cierpliwością. :) P.S życzę. Weny i pozdrawiam ,:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie się zapowiadało to opowiadanie szkoda,że go nie kończysz :(

    OdpowiedzUsuń
  7. 28 yrs old Accounting Assistant IV Arlyne Rewcastle, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like Stargate and Snowboarding. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a Beretta. wizyta

    OdpowiedzUsuń